strach przed nieznanym
Po świętach pojechaliśmy w góry. Byliśmy ja, M, Natka i jej mąż. Gorce przywitały nas śliskimi szlakami i totalnym brakiem śniegu. W okolicach Turbacza było bardziej biało, bo poziom śniegu sięgał... mniej-więcej do końca mojej podeszwy w bucie:P przeszliśmy stosowny odcinek, aż po zmierzchu dotarliśmy na kwaterę. Pierwszy raz byłam u tej gospodyni. Łóżka z pościelą, sienniki, piecyk w pokoju, łazienka w domu (śmierć wychodkom!), ciepła woda z kranu. Po prostu ekstra. A w dodatku Pani wzięła tylko 15 zł za noc na głowę. Nowy Rok powitaliśmy z M patrząc na fajerwerki z góry.
Przed samą północą M spytał, czy może nie chciałabym zostać jego żoną, a ja powiedziałam, że owszem-mogę zostać. Dla upamiętnienia chwili dostałam 10 karatów w złocie:P
Poszliśmy świętować parę domów niżej i tam (przez niechcący oczywiście) upiłam się do upadłego. W ten sposób M dowiedział się o tym, że mój organizm nie metabolizuje alkoholu, tak jak powinien. Następnego dnia nie zabrał mi pierścionka, więc chyba mi to wybaczył.
Zastanawiałam się kogo zaproszę na ślub. Mam dużą rodzinę i sporo znajomych, więc weselisko będzie konkretne. Wstępnie mamy plan pobrać się w 2011 roku.
Tylko czasem w środku gdzieś odzywa się taki wątły i cichuteńki głosik, że wszystko się dzieje naprawdę i zanim się obejrzę ten cały M będzie moim mężem. Mężem na dobre i złe, na deszcz i słońce, na uśmiech i płacz, nad morze i w góry. Będzie zawsze obok, zawsze blisko, tylko on. Zawsze te same niebieskie oczy i blond włosy. Ten głosik pyta się mnie czy naprawdę tak to ma być, czy z moją duszą wolnego ptaka dam radę żyć z kimś na stałe, na zawsze. Bo wcześniej to zawsze można było się wycofać, a przyjdzie moment, że nie będę mogła powiedzieć, że to koniec. Znam wiele małżeństw. Większość jest szczęśliwa. Głosik dzisiaj pytał czy się boję a ja odpowiedziałam, że nie wiem, ale chyba tak.
Czy jest się czego bać? Obowiązku? Konsekwencji? Nie wiem. A z drugiej strony, lepszego kandydata do mojej wymagającej, surowej, obrażalskiej, złośliwej i mściwej ręki to chyba nie znajdę.
Tu nasuwa mi się kilkakrotnie słyszane pytanie. Bo przecież w miłości zamyka się wszystko, prawda? Odpowiem specjalnie dla Meg: tak, kocham go.
Więc cóż powoduje moje obawy? Może strach przed nieznanym... ech ... sama już nie wiem...
ciernista ma racje w 100% , nic dodac nic ujac:)
Ale to znaczy ze wrócisz do łodzi na zawsze?:D
Gosia, ploty są nam potrzebne.Na zaraz, teraz juz!
bedzie dobrze. i sie nie dziw, ze chwilowo sie boisz. w koncu to nowy etap w twoim zyciu.az
jak to mowia nie ma co sie zastanawiac, co ma byc to bedzie, a ja wierze, ze bedzie dobrze!
Dodaj komentarz