..
Jakoś tak mi smutno... Niby święta, fajnie, kolorowo, wesoło i serdecznie, a jednak pusto, zwyczajnie. O świętach przypomina mi nieśmiertelny „Kevin sam w domu” i mała, lekko przekrzywiona choinka.
Była Wigilia wśród dziecięcych uśmiechów, było krojenie bakalii do upadłego, było całe mnóstwo esemesów od dalszych i bliższych znajomych. Teraz zostały rozmyślania, te smutne i smutniejsze, cudowna tabletka przed snem, chroniąca mnie przed złem nocy i przed niewyspanymi porankami.
Dużo zrobiłam. Upiekłam ciasto, które w świątecznym rozmachu i chęci latania podziękowało mi za stworzenie cichym mlaśnięciem o podłogę.... mi to nie przeszkadza w konsumpcji, wszak w żołądku i tak się zmieli, ale na wizytę u rodziny już się nie nadaje...
Niestrudzony termometr pokazuje kilka kresek powyżej 37’C. Siostra zapisała się do mojej prywatnej szkółki robienia zastrzyków, ze mną w roli „zastrzykobiorcy”. Z tej próby wyszła bez kontrowersyjnie zwycięsko. Cel został osiągnięty- męczący mnie ból brzucha trochę się uspokoił.
Spotkałam dzisiaj sąsiada. Niedawno jego żona urodziła dziecko. Skłoniło mnie to do refleksji o życiu. Wiem jakie plany ma M. Właściwie, to są nasze wspólne plany, omówione jakiś czas temu. Kiedy dojdzie już do tego, co stać się musi, będę pewniejsza Może jakoś się to wszystko ułoży. Wtedy spełnią się te wszystkie świąteczne życzenia o zdrowiu, szczęściu, spokoju i spełnieniu marzeń.
Wielką podporą są przyjaciele. Wystarczy telefon, zainteresowanie i obecność. Tak, tak, to o Tobie Meg:* Dzięki, że jesteś! Ale i tak zazdroszczę Ci gry na gitarze:P moje pobrząkiwanie się nie umywa.
Decyzją walnego zgromadzenia składającego się z jednoosobowej izby najwyższej, oświadczam, że nie chce mi się iść na Pasterkę.
Dodaj komentarz